Cisza to złoto naszych czasów. Żyjemy w akustycznym smogu. Czy zdajecie sobie sprawę, że hałas to obok zanieczyszczenia powietrza najbardziej dotkliwy skutek rozwoju cywilizacji? Towarzyszy nam od rana do nocy, zakłóca sen. Wydaje się, że można się do niego przyzwyczaić, tymczasem skraca nam życie. Bo cisza potrzebna jest nie tylko do szczęścia, ale również dla zdrowia.
Zabójcze decybele
O ile śpiew ptaków czy szum fal to przyjemność dla ucha, buczący odkurzacz czy wybuchające fajerwerki już nią nie są. Krótkotrwały hałas bywa przykry, długotrwały po prostu szkodzi. Próg szkodliwości hałasu zaczyna się już od 65 dB. Tak głośny jest typowy ruch uliczny w mieście. Najgłośniejszym miastem świata jest Mumbaj w Indiach – tam hałas często przekracza 100 dB. W europejskich miastach w zależności od pory dnia dochodzi do 75 dB, powodując zmęczenie, rozdrażnienie, bóle głowy, wzrost ciśnienia krwi, a w konsekwencji zwiększone ryzyko zawału serca. Nie mówiąc już o stopniowej utracie słuchu.
O ile na ruch uliczny nie mamy większego wpływu, nad innymi źródłami decybeli w najbliższym otoczeniu możemy zapanować.
Najcichszym dźwiękiem, jaki jesteśmy w stanie zarejestrować, to dźwięk cząsteczek powietrza uderzających o błonę bębenkową. Szept to poziom ok. 10 decybeli, odkurzacz – 60 dB, ruch uliczny- 90 dB, eksplozja petardy- 160 dB.
Cisza w twoich rękach
Dzwonki telefonów, brzęczące radio, a nawet harmider w pracy powodują dyskomfort, który obniża jakość życia, a towarzyszy nam na co dzień. Po pewnym czasie, z nadmiaru akustycznych bodźców rodzi się potrzeba wyciszenia. Pierwszym etapem jest zazwyczaj próba ujarzmienia kłujących w uszy dźwięków – ustawiamy ciszej dzwonek w telefonie, wyłączamy telewizor, a w pracy wkładamy słuchawki, aby odciąć się od ciągłego szumu. To pomoc doraźna, która przynosi względną ulgę. Bywa jednak, że szukamy dalej. Weekendy spędzamy w lesie, wyprowadzamy się pod miasto, a na wakacje zamiast do kurortu jedziemy do głuszy w poszukiwaniu ciszy. Ale czy w dzisiejszych czasach można ją jeszcze „usłyszeć”?
W poszukiwaniu ciszy
Cisza absolutna w zasadzie nie istnieje, choć są na Ziemi miejsca, gdzie można doświadczyć jej w dojmującej postaci. I nie chodzi tu o pustynie czy środek dziewiczego lasu. W laboratoriach badawczych Orfield w Minnesocie w USA skonstruowano pomieszczenie, w którym wygłuszono 99,99% wszystkich dźwięków, podobne wybudowano w Waszyngtonie w siedzibie Microsoftu. Microsoft Building 87 został wpisany do Księgi Rekordów Guinessa jako najcichsze miejsce na naszej planecie. Kabina bezechowa znajduje się także w Krakowie, na Akademii Górniczo-Hutniczej. To najcichsze miejsce w Europie.
Oazą naturalnej ciszy na Ziemi jest Antarktyda – w śnieżnej nicości, monotonnym krajobrazie nie doświadcza się prawie żadnych dźwięków. Wyjątkowej ciszy można doświadczyć również w klasztorach kontemplacyjnych, w których panuje reguła milczenia. Tu cisza ma jednak szerszy wymiar.
Cisza w duszy
Potrzeba ciszy, którą coraz częściej odczuwamy, to nie tylko chęć ograniczenia decybeli. To próba zapanowania nad wewnętrznym rozedrganiem. Dzisiejsze czasy potrafią skutecznie zagłuszyć myśli, zmylić potrzeby i stłumić wewnętrzne „ja”. Ułożenie siebie na nowo wymaga ciszy ducha i umysłu. Można szukać jej w modlitwie, w medytacji, w jodze, w ćwiczeniu uważności. W byciu tu i teraz. Idealne warunki do wewnętrznej refleksji panują na turnusach ciszy salus per silentium, czyli zdrowie przez ciszę. Organizują je zakonnicy z różnych klasztorów, między innymi w Tyńcu, Świętym Krzyżu, w klasztorze pokamedulskim nad Wigrami i w Puszczy Rytwiańskiej. „Klasztorna medytacja ukoi twe myśli, serce i duszę”, piszą na swojej stronie siostry boromeuszki, zapraszając do „pokojów wyciszenia”. Coraz większą popularnością cieszą się także samotne wyprawy szlakiem Świętego Jakuba. Camino de Santiago to pielgrzymka, która wielu osobom, niekoniecznie wierzącym, pomogła odnaleźć siebie i radość z życia.
Praktyka ciszy
Ciszę można uprawiać na co dzień. Służą jej wszystkie czynności, podczas których choć przez chwilę jesteśmy sami. Kawa o poranku, gdy wszyscy domownicy jeszcze śpią, wieczór z książką, gdy już śpią – bez radia, bez telefonu, bez pośpiechu. Droga przebyta pieszo, nie autobusem, sesja jogi zamiast siłowni, domowe spa w wannie, zamiast szybkiego prysznica.
Ciszę można znaleźć także w miejscach publicznych, już nie tylko w bibliotece i czytelni. Pokój ciszy powstał w luksusowym domu handlowym sieci Selfridges w Londynie. Wyciszone pomieszczenie, zwane pokojem medytacji, znajduje się również w północnej części Bramy Brandenburskiej w Berlinie. Zostało stworzone w 1994 na wzór „Pokoju Ciszy” w kwaterze ONZ w Nowym Jorku, jako miejsce pokoju i tolerancji dla wszystkich religii i narodów.
Cichsze będą też już niebawem szkoły, przynajmniej niektóre. Nie od dziś wiadomo, że poziom hałasu na przerwach przekracza wszelkie dopuszczalne normy. Montując specjalne panele pochłaniające dźwięki można ten hałas znacznie ograniczyć.
Warto przeczytać, warto zobaczyć, warto posłuchać
O ciszy powstały książki, filmy, a nawet utwory muzyczne. Panującą na Antarktydzie ciszę pięknie opisał Erling Kagge, norweski podróżnik i filozof w książce „Cisza. Opowieść o tym, dlaczego straciliśmy umiejętność przebywania w ciszy i jak ją odzyskać”. Zatopić się w ciszy można również oglądając niezwykłe filmy – „Wielką cisza” Philipa Gröninga z 2005 roku, dokumentujący życie mnichów w klasztorze kartuzów we francuskich Alpach oraz dokument „W poszukiwaniu ciszy”. Niezwykłym doświadczeniem jest odsłuchanie utworu Johna Cage’a 4’33 – nie powiem nic, więcej posłuchajcie!
Maryna
Leżę w pokoju z myślą, że jest cicho i dopiero, gdy czytam Twój tekst to zdaje sobie sprawę, że słyszę telewizor sąsiadów, auto przejeżdżające pod oknem, chodzący nawilżacz powietrza… w codziennym życiu zapominamy co oznacza Cisza przez duże „C”…