W internecie spędzam dużo czasu, przyznaję. Rozgrzeszam się jednak, bo znajduję tam wiele pięknych rzeczy, między innymi takie cuda. Na stronę Ooliku trafiłam, przeglądając Instagram. I utknęłam na niej na dobre. Przeglądałam zdjęcia tych małych dzieł sztuki, nie mogąc wyjść z zachwytu. Po dłuższej chwili zorientowałam się, że oglądam te broszki, kolczyki, wisiorki i pierścionki i błogo się do siebie uśmiecham.
Uwielbiam rzeczy robione z takim pietyzmem. Zachwyca mnie precyzja, dopracowanie szczegółów, przemyślany dobór kolorów, pracochłonność projektów i robienie, czegoś co wydaje się dziś już takie niemodne…

Dotarłam do autorki. Okazało się, że Ooliku tworzy Aleksandra Surmak, Polka mieszkająca we Francji. Z wykształcenia jest konserwatorką zabytków, co wiele tłumaczy. Ola zajmuje się haftem od lat, najpierw uczyła się go sama z książek i internetu, potem skończyła kurs haftu historycznego. Jako wyraz uznania dla walorów estetycznych i wysokiej jakości wykonywanych przedmiotów uzyskała prawo używania znaku polskie rękodzieło/polish handmade w kategorii: haft.

Do haftowania Ola używa nici z najwyższej półki (między innymi polskiej firmy Ariadna i francuskiej DMC). Kolorowe desenie tworzy na szarym filcu, który stanowi idealne tło dla żywych barw. Praca nad jednym wzorem biżuterii zajmuje jej około 5-7 godzin.
Z różnobarwnych nici, szklanych koralików i cekinów powstają kolczyki w kształcie skrzydeł motyla, broszki – ważki, a także naszyjniki i pierścionki, które wyglądają jakby wyjęto je przed chwilą ze szkatułki księżniczki.

Ola pracuje nad własnym sklepem internetowym, póki co biżuterię Ooliku można kupić na Etsy. Ja marzę o ważce… No i jeszcze o złotym pierścieniu, i jeszcze… psst, już nic nie mówię.
zdj. Hela Staniszewska